poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział Pierwszy

* z perspektywy Shay *

- Na pewno masz wszystko czego potrzebujesz? Pieniądze wzięłaś? Paszport masz przy sobie, tak? A ty Dominic, na pewno wszystko tam pozałatwiałeś? - dopytywała moja matka.
- Tak, na pewno. - odpowiedzieliśmy oboje.
- Dobrze. Ale...
- Mamo. - upomniałam ją, a ona spojrzała na mnie karcąco.
- Martwię się i chcę mieć pewność, że wszystko jest okej. - wyjaśniła.
- Wiem, wiem. - odparłam przewracając oczami.
- No dobrze. W takim razie zadzwoń jak dolecisz. Nie ważne, która to będzie godzina. - poprosiła mama, a ja uśmiechnęłam się do niej i przytaknęłam.
- Kocham cię. - powiedziała po chwili i przytuliła mnie mocno. - Będziemy z tobą tęsknić.
- A gdzie tam... Wreszcie spokój będzie. - zaśmiał się tata.
- Zawsze są jakieś plusy. - stwierdziłam wzruszając ramionami, kiedy mama wreszcie wypuściła mnie z uścisku.
- Chodź tu. - powiedział tata i przytulił mnie. Jak zwykle trochę zbyt mocno.
- No to ten... - zaczął mój brat spoglądając na mnie niepewnie. - Trzymaj się tam i w ogóle, nie? - zapytał i wysilił się na lekki uśmiech.
- Będę za tobą tęsknić. - powiedziałam i także go przytuliłam. Może nie zawsze żyliśmy w pełnej zgodzie, ale mimo wszystko to mój brat i będzie mi go tam bardzo brakować.
- A ja za tobą nie. - odparł za co zaraz dostał ode mnie w ramię.
- Chyba muszę już iść. Kocham was. Jak dolecę to dam znać. To... - urwałam przyglądając się całej trójce bardzo uważnie. - Do zobaczenia. - dokończyłam uśmiechając się lekko i odeszłam w stronę zmniejszającej się kolejki. Już niedługo znajdę się na pokładzie samolotu i zacznę nowe życie w Stanach. Miejmy nadzieję, że wszystko ułoży się po mojej myśli...

* z perspektywy Danielle *

- Mój samolot wylądował i właśnie odebrałam moje walizki. - powiedziała do telefonu idąc przed siebie i uważnie się rozglądając żeby dostrzec Shay.
- Okej. To rozglądaj się i szukaj idiotki skaczącej w tłumie i wymachującej łapami. - odparła dziewczyna, a ja roześmiałam się.
- Dobra. W takim razie do zaraz. - powiedziałam i nie czekając na jej odpowiedź rozłączyłam się. Dalej kierowałam się do przodu i uważnie rozglądałam, aż wreszcie dostrzegłam skaczącą blondynkę, która stała tyłem do mnie. Uśmiechnęłam się szeroko i niewiele myśląc zaczęłam biec w jej kierunku.
- Shay! - wykrzyknęłam kiedy byłam tuż przy niej i przytuliłam ją mocno. Mimo tego, że jeszcze nigdy wcześniej się nie spotkałyśmy uważałam ją za moją najlepszą przyjaciółkę. Poznałyśmy się dwa lata temu na twitterze. Nasza pierwsza rozmowa dotyczyła tego jak obie bardzo nie lubimy szkoły. Od tamtego czasu rozmawiałyśmy ze sobą przez twittera prawie codziennie. Potem doszły również rozmowy przez skype oraz wysyłanie do siebie sms-ów. Rodzice z początku nie byli zachwyceni naszą znajomością uparcie sądząc iż Shay jest jakimś sześćdziesięcioletnim pedofilem, ale po jakimś czasie przestali się mnie czepiać. Moja mama rozmawiała z nią kilka razy i nawet ją polubiła.
- Hej! - odpowiedziała i po chwili odsunęła mnie od siebie przyglądając mi się uważnie. - Jesteś ładniejsza niż na zdjęciach. - stwierdziła i uśmiechnęła się.
- Ty też wyglądasz lepiej. - powiedziałam zupełnie szczerze. - I wcale nie jesteś gruba, co zresztą ci już mówiłam.
- Tego bym akurat nie powiedziała, ale dzięki. - odparła blondynka. - I tak w ogóle to powinnyśmy już iść, bo moja ciotka czeka na nas w aucie. - dodała, a ja skinęłam głową i obydwie skierowałyśmy się w stronę wyjścia z lotniska. Kiedy już wyszłyśmy, udałyśmy się do stojącego niedaleko czerwonego samochodu. Shay otworzyła bagażnik pomagając mi wsadzić tam moje walizki, po czym wsiadłyśmy do samochodu.
- No to co dziewczynki. Jedziemy? - zapytała uśmiechnięta kobieta, a my obie przytaknęłyśmy wesoło.
- No to komu w drogę temu czas! - oznajmiła i odpaliła samochód.
Przez całą drogę prowadzącą do naszego nowego miejsca zamieszkania uważnie wpatrywałam się w okno. Pierwszy raz byłam w Seattle. Pierwsze dni tutaj na pewno spędzę na zwiedzaniu i poznawaniu najbliższej okolicy. Potem zrobię porządki w nowym mieszkaniu i porozstawiam wszystkie moje rzeczy, a następnie zacznę szukać jakiejś pracy. Nie liczę na coś specjalnego. Moi rodzice zadeklarowali się pomagać mi finansowo za co jestem im bardzo wdzięczna, ale zacznę już odkładać własne pieniądze. W końcu za kilka miesięcy będę też iść na studia, więc wypadałoby się jakoś ze wszystkim ogarnąć, nie?
Kiedy wreszcie znalazłyśmy się na miejscu szybko wysiadłam z samochodu i otworzyłam bagażnik wyjmując z niego moje walizki.
- Spokojnie Dan. - powiedziała rozbawiona Shee.
- No pospiesz się. Chcę zobaczyć to mieszkanie. - powiedziałam stojąc przed drzwiami na korytarz.
- W takim razie przydałyby ci się klucze, moja droga. - wtrąciła ciotka Shay trzymając w rękach parę kluczy.
- No fakt. - mruknęłam i podeszłam do niej odbierając klucze.
- To ja już będę zmykać. Do zobaczenia. - powiedziała jeszcze zanim wsiadła do samochodu i odjechała.
- To idziemy? - zapytałam.
- Idziemy. - odpowiedziała moja przyjaciółka.

****************

Ta dam! Właśnie przeczytaliście pierwszy rozdział mojego nowego dzieła, które powstało w mojej głowie - z tego co pamiętam - na początku tego roku, bądź jeszcze pod koniec tamtego (zima trwała tak długo, że to iż pamiętam, że wymyśliłam to gdy leżał śnieg niewiele mi tu pomaga). Anyway... Przez długi czas zastanawiałam się jak mogłabym zacząć pierwszy rozdział, ale nic nie wpadało mi do głowy, aż tu pewnego pięknego dnia, kiedy mój laptop się zepsuł, a ja nie miałam co robić, wzięłam do ręki notes i długopis, i... BAM! Udało mi się go napisać. Nie jest on specjalnie piękny, ani też zajebiście ambitny, ale jest... okej. Na pewno jest lepszy niż pierwszy rozdział mojego poprzedniego opowiadania, który wydaje mi się z biegiem czasu całkowicie żałosny (jak i cała reszta rozdziałów do około 10-12). Na koniec dodam jeszcze, że rozdział ten dedykuję mojemu kochanemu Kidżowi, który nieświadomie pomógł mi w napisaniu tego rozdziału. Kocham cię Kidżu. <33